Małopolska byla celem naszych feryjnych wojaży.
A że aparat ma się teraz zawsze przy sobie - to zapisałam kilka cudów na zdjęciach.
*
Zaczęło się już na pierwszym obiedzie w Opatowcu w
Restauracji "Stary Młyn"
Bardzo smacznie, tanio i stylowo:
Pierwszą poduszki krzyżykami robiłam w piątej klasie
- drugą właśnie zaczęłam - te dwie więc pierwsze przykuły moją uwagę
Takie serwety leżały jako okrągłe poduszki na babcinym łóżku
Z elewacją jak z Zalipia fotografuje się Najmłodsza.
Kolejnego dnia urzekły mnie detale w Bacówce "Biały Jeleń" w Iwkowej.
Obok Galeryjki rękodzielniczki z Limanowej stała jeszcze choinka,
a na niej urocze choć niefotogeniczne ;) zawieszki.
Na parapecie prosty wazon został zamieniony w efektowną dekorację - bez cepeliady!
Nawet szarlotka awansowała do rękodzieła :)
Dzień później zauroczyły mnie elewacje w Bochni,
może ludzie będą dla nich bardziej łaskawi niż czas...
Niedzica - i kolejne odkrycie - z taką torebką można by i dziś robić furorę!
Zakopane - cudna wystawa, cudne lale - hand made i to polski,
w zalewie góralskiego "folkloru" z Chin, to prawdziwy rarytas.
Skansen w Nowym Sączu zaprzeczył treści piosenki:
"wysokie płoty tato grodził..." ;)
A Galicyjskim Miasteczku cuda na kiju - kto nie byl niech żałuje!
Prezentacja prac sznycerza i obrazów na szkle malowanych,
Dziewiętnastowieczne: zakład fotograficzny i zegarmistrzowski, remiza strażacka,
apteka i dentysta, fryzjer, cukiernia...
A u krawca to istne szleństwo:
Obok w mieszkanku trochę codzienności:
obrus z haftem krzyżykowym to normalka,
ale ręczników z monogramem ręcznie haftowanym to juz często się nie widuje ;)
i jeszcze pułeczka wieszak ozdobiona haftem.
Aż żal, że zdjęcia takie żałosne...
No i jeszcze sklep kolonialny - szwarc , mydło, i powidło <3
A na koniec podróży rękodzielniczej malowana figurka ciężarnej Matki Boskiej
u artystycznej Cioci i piękne świece ręcznie wykańczane.
... i po podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz