Od lat w grudniu planowałam rodzinne przygotowanie dekoracji świątecznych.
Jednak jakoś nie za wiele z tych warsztatów wychodziło.
W tym roku - zamiast planować - wzięłam się sama do pracy już w listopadzie.
Na pierwszy front robót trafiły zawieszki.
Wypychane bombki na choinkę od zawsze mnie kusiły.
Już powstało ich kilkanaście i jeszcze wiele czeka w kolejce.
Przygotowania?
Wyciągnęłam z szuflad wszystkie białe czerwone, zielone i złote
skrawki, tasiemki, koronki, aplikacje i guziki,
oraz poduszka z Ikei za 4zł (do wypychania).
Zaczęło się od narysowania i wycięcia szablonów i podwójnego skrojenia motywów.
Pospinane szpilkami, zszyte maszynowo - wszystkie zostały wywrócone i poprasowane.
Wystarczyło wypchać zawieszki przez pozostawiony, niezaszyty otwór
i ozdobić !!!
Pospinane szpilkami, zszyte maszynowo - wszystkie zostały wywrócone i poprasowane.
Wystarczyło wypchać zawieszki przez pozostawiony, niezaszyty otwór
i ozdobić !!!
Choinka zrobiona z weselnej serwetki obiadowej i zwyczajnie ozdobiona.
To serce powstało z podarowanego skrawka.
Dodałam złote sznurki od bombonierek i guziczek - a efekt?! - sami osądźcie!
To serce zaś wykorzystuje aplikację z frontu zbędnej koszulowej bluzki.
A wisi - kto poznał? - TAK! na wstążeczce z królika Lindt'a ...
Choinka z podarowanej tkaniny sukienkowej nie potrzebowała dodatkowych dekoracji.
Sama w sobie jest cudna.
Za mała tradycyjna chińska bluzka okazała się świetnym surowcem.
Ciekawa tkanina sprawia, że dzwoneczek-choinka przykuwa uwagę.
Tu połączyłam ją jeszcze z próbką szydełkowania na złotym kordonku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz